Barrabes blog
W kategorii Sklep sportowy outdoor. Odwiedź tę stronę. Najbardziej istotne.
Spod grani mam widok na północną stronę. Na Francję. Popołudnie jest spokojne, ciche. Spotykam tylko kilka schodzących grup i parę Hiszpanów z Andaluzji, zgubili się. Słońce głaszcze zbocza Anayet, które ominęłam, mgła zasłania podnóże masywu Aspe. Jest piękny jak Dolomity, żałuję że nie wiem jak tam wejść. Górne stacje wyciągów wyglądają dziwacznie w zieleni.
Barrabes blog
Ranek wilgotny, kolcolisty oplecione pajęczyną, pełną kropelek rosy, buki ledwo widoczne we mgle, dziwaczne sylwetki zwierząt, przez brak perspektywy nie sposób ocenić jak duże widać tylko, że bardzo rogate. Dopiero koło południa chmury rozdarły się i pokazał się fragment przeciwległego stoku. Za wzgórzem niskim zielonym, płaski krajobraz. Gdzieś tam pewnie musi być morze, ale chyba nie było go widać. Wysuszyłam się na przełęczy. Była tam barierka w sam raz żeby rozwiesić namiot , był parking, skąd wyruszały kolejne grupki. Spotykałam ich potem podchodząc. Wracali, nie zrozumiałam nawet skąd. Krajobraz znów postanowił się schować. Widziałam fragmenty, daleki kamieniołom, rząd liliowych porośniętych wrzosowiskiem wzgórz. Szłam pod granią nie zdając sobie sprawy jak silny jest wiatr. Dorwał mnie na maleńkiej przełączce, wywianej z mgły. Naprzeciw pasło się stado owiec. Patrzyły jak skręcam i wychodzę na wiatr.
Prosił bym jedynie o opis szczegółowy i techniczny danych produktów narty biegowe na stronie internetowej. Kościół otwarty więc siadam i wchłaniam chłód. Po co mi okulary, barrabes blog, myślę, to już pewnie koniec upałów.
.
We use first- party and third- party cookies in order to optimize and allow web browsing, and based on your browsing habits to improve our services and offer you a better shopping experience. Further information at our Cookies Policy. Necessary for browsing, guaranteeing security and the correct functioning of our services, for example online shopping, access to your user area, and help from customer service. These allow us to study visitor browsing behavior in order to optimize our website, add new functions, and improve performance. These allow us to optimize the browsing experience on our website and to show you personalized content, for example suggestions based on your favorite products or pages you've visited.
Barrabes blog
We use first- party and third- party cookies in order to optimize and allow web browsing, and based on your browsing habits to improve our services and offer you a better shopping experience. Further information at our Cookies Policy. Necessary for browsing, guaranteeing security and the correct functioning of our services, for example online shopping, access to your user area, and help from customer service. These allow us to study visitor browsing behavior in order to optimize our website, add new functions, and improve performance. These allow us to optimize the browsing experience on our website and to show you personalized content, for example suggestions based on your favorite products or pages you've visited. We store data about your interests and browsing history in order to show you personalized ads based on your browsing profile, interests and demographics. Accept Cookies Configure Cookies.
Pakistani restaurant near me
San Martin de Veri wygląda z daleka jak pocztówka, kamienne domy na tle skalnych urwisk, zagapiam się i mijam skręt, za Gabas gubię się w podmokłej dolince, smażę w żarze południa, moczę stopy w rudych bagienkach, wchodzę w las. Zafoliowany z ważnością do przyszłego roku, pewnie konserwowany, ale nie mam wyboru. Gruntowa droga w sosnowym lesie, monotonnym przemysłowym, zbocza strome, trudno o miejsce na biwak. Zbocze strome, schodziliśmy nim w rakach, ja po 6 tabletkach ibuprofenu, oparta o ramię Jose z nogą usztywnioną skarpetami. Ranek wilgotny, kolcolisty oplecione pajęczyną, pełną kropelek rosy, buki ledwo widoczne we mgle, dziwaczne sylwetki zwierząt, przez brak perspektywy nie sposób ocenić jak duże widać tylko, że bardzo rogate. Może dobrze, bo tu obiad jest pyszny. Piję gaspacho, patrzę na kilogram jabłek, nie zmieszczę przecież, a jeszcze jogurt… Natrętnie w nieskończoność powiększam w telefonie mapy, śledzę kilometr za kilometrem na każdym szlaku. Schodzę nad rzekę, przechodzę bród, dobra okazja żeby się wykąpać. Siedzimy, gadamy. Do Linzy 3 km na północ, po szutrówce, więc mnie nie kusi, do Zuriza ścieżka wzdłuż rzeki… może być. Pada, więc zaglądam, a potem zamawiam jedzenie. Gdzieś tam pewnie musi być morze, ale chyba nie było go widać. Z asfaltu widać tylko wąskie ściany, widać cień, raczej nie wydaje się ważny, nie może konkurować z celem, sławnymi wysokimi Pirenejami.
.
Sucho, brodziłam w miękkich wiórkach, podobało mi się, zostałabym, ale zapomniałam o wodzie. Jest zamknięte- muszę zobaczyć! Spałam na stole. I nie wracam. Stuletni kurz. Spotykałam ich potem podchodząc. Javierre wyciąga zeszyt i wpisuje dzisiejszy dzień do pamiętnika. Ciemne i puste, w źródle kapie odrobina wody. Nie idę szybko. Jeszcze ktoś jedzie na noc do cabany. Atlantyckie Pireneje ostre jak Dolomity.
0 thoughts on “Barrabes blog”